sobota, 16 lutego 2013


Spotkała swój Strach



     Panicznie bała się strachu, a teraz, kiedy zmaterializował się przed jej oczami, czuła chłodne powietrze oblepiające ciało. Zimna kropla potu spłynęła wzdłuż kręgosłupa, mimowolnie jęknęła. Był to głuchy pisk rozchodzący się po pomieszczeniu, urwany w chwili, kiedy na powrót zlepiła usta. Potwór wyciągnął pokiereszowaną dłoń, wzdłuż wystających kości przesuwały się robaki. Nie drgnęła, nie pozwoliła zawładnąć strachowi. Starając się ustabilizować kołyszące ciało, pewnie spojrzała na jego twarz. Nie różniła się od ręki. Tylko gęsta wydzielina lała się z rozciętych policzków, stwarzając wrażenie dziwnej naturalności potwora. Życie uwarunkowane brzydotą. Stała tak przez chwilę powtarzając w myślach regułkę o nietrwałości ludzkich koszmarów. Ale ten był tylko jej. Każdy zeskakujący teraz na podłogę obleniec żył dzięki wyobrażeniom. Myśląc o dzieciach przesypujących piasek, starała się zakłócić mechanicznie napływające obrazy żywego strachu. 


     Mały chłopczyk ściskający w dłoni łysą lalkę, opuścił głowę, a potem nagle wystrzelił nią w kierunku niewiele starszej dziewczynki. W jego oczach tańczyły płomienie, a usta przybrały dziwny grymas. Ukazał się szereg pożółkłych zębów, których przedtem nie miał. Dwa skrajne wyraźnie się wydłużyły, tworząc kły, których końcówki zalśniły w słońcu. Mutant rzucił się na dziewczynkę, a ta w odpowiedniej chwili uskoczyła. Potem, jak gdyby nic, jej ciało wyparowało. Pomarszczona sukienka opadła. 

     Dziewczyna nie potrafiła wyzbyć się strachu, który zawładnął jej myślami. W końcu ohydna dłoń dotknęła jej policzka. Była zimna. Cienkie palce z ogromnymi paznokciami pogładziły skórę. Tego, co wtenczas czuła, nie można z niczym porównać . Wiedziała o tym. Pozostawało pytanie, które na jej miejscu zadałaby sobie każda kobieta: „Dlaczego ja?”. 
     A potem wydarzyło się coś niebywałego. Zupełnie nie była na to przygotowana. Potwór odchylił głowę na bok i spytał: 
  — Dlaczego się boisz? 
     Do oczu napłynęły jej łzy. Ciężka kropla znalazła ujście i powędrowała do ust. Była słona, cholernie słona. Nie odpowiedziała od razu, próbując się oswoić z jego słowami. Potwór próbujący nawiązać kontakt to coś niezwykłego, zdecydowanie. Bardziej niż pytania spodziewała się rozłupanej czaszki, widoku własnej krwi. Poszarpanych kawałków ciała na podłodze, i towarzyszącej temu agonii. Jeszcze przed chwilą modliłaby się o szybką i lekką śmierć. Pawie bezbolesną. Teraz, kiedy sprawy nabrały zupełnie innego obrotu, nie była pewna właściwej reakcji. Milczeć, czy dać nogę? Potwór potrzebuje trochę czułości, była tego pewna. Oczy, i ten dziwny blask. Czarne plamy na tle zabarwionym krwią. Masa popękanych naczynek krwionośnych. Sącząca się śmierdząca wydzielina. On był obleśny! Nie, potwór nie mógł czuć! Spięła mięśnie łydek, gotowa do ucieczki. Teraz, to najodpowiedniejszy moment… 
     Zatrzymał ją głos potwora. Doznała paraliżu. 
  — Nie skrzywdzę cię, przysięgam. Pozwól mi tylko przez chwilę na siebie popatrzeć. Obróć się, błagam. 
     Boże, o co mogło mu chodzić? Dlaczego nie atakował? 
     Wróciło czucie w dłoniach. Teraz mogła swobodnie przeczesać włosy. Zrobiła to, dotykając przy okazji miejsca, w którym czuła przed chwilą chłód dłoni potwora. Odsunęła się od niego, bardzo niepewnie. Co nią kierowało – nie wiadomo. Sama nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Wtedy. Odwróciła się przez lewe ramię, robiąc pełny obrót. Kiedy na powrót znalazła się w dotychczasowym miejscu, potwór złapał jej dłoń. Nawet nie drgnęła, zrobiła to dopiero wtedy, kiedy przyłożył ją do swego ropiejącego policzka. Na wierzchniej części czuła lepkość dziwnej wydzieliny. Spróbowała wyobrazić sobie jej smak. Wzdrygnęła się na tę myśl. Dreszcz przeszył jej ciało w kierunku stóp, jakby uchodząc w ziemię. Do otoczenia. Od tej chwili czuła się spokojna. Nie zupełnie, ale na tyle, by myśleć logicznie. Pozostałości po strachu wydawały się zakładać blokady na jej wargi. Nie mogła nimi poruszyć. 
     Czy wyczytał to z jej zachowania, czy przez zupełny przypadek, potwór, jakby na zawołanie, palcem wolnej dłoni dotknął jej ust. A wtedy stało się coś niesamowitego. Zapora ustąpiła, a spomiędzy warg wydobyły się słowa pełne emocji. 
— Potrafiłabym cię pokochać. Nawet jako bestię. 
     Potwór nie był zaskoczony. Nie dawał tego po sobie poznać. Jego twarz, zupełnie pozbawiona wyrazu, nie pozwalała odczytać żadnych emocji. A może spodziewał się takiej właśnie reakcji? 
     Nie wiedziała, że wraz z tym pytaniem zamknie pewien rozdział w znajomości z potworem. Na jego kartach nie zapisała wiele, jednak wystarczająco dużo, by zwykły śmiertelnik trudził się z odczytywaniem przez całe życie. To była historia nie do opowiedzenia. Język swoim bogactwem nie pozwalał opisać emocji i uczuć, które stały ponad wszystkim. Nawet śmiercią. 
     Ciszę przerwał zmaterializowany strach. 
  — Potrafiłabyś pokochać potwora? 
  — Jesteś moim wytworem, czuję się odpowiedzialna – odpowiedział bez zastanowienia. 
     A powinna ugryźć się w język. Przemyśleć kolejne słowa. Było na to za późno. 
     Wielka ręka z głośnym plaśnięciem spoczęła na jej policzku. Zachwiała się i upadła. Otwierając oczy dostrzegła, że w miejscu drewnianych krokwi i niewielkiego dywanu jest śnieg. Krystalicznie czyste płatki zaczęły coraz mocniej smagać ją po twarzy. Podniosła się, i stała tak, otoczona padającym śniegiem. Stała wpatrując się w ciemną przestrzeń. Potwór zniknął. 
     Zadarła podbródek. Westchnęła. Zaczerpnęła tak wiele powietrza, ile tylko były w stanie pomieścić płuca. 
     A potem zaczęła iść, pozostawiając za sobą ślady małych stóp. Dziesięć, sto, tysiąc. I więcej. Szła, wiedząc, że tam gdzieś czyhają inne koszmary, z którymi przyjdzie się zmierzyć. A potem ciemność zniknie i nastanie zwyczajny, pogodny dzień.



napisałem w 2009 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz